ebook Ireneusz Iredyński Przekleństwo powrotu. Próba reinterpretacji - Bartosz Kowalczyk

Ireneusz Iredyński Przekleństwo powrotu. Próba reinterpretacji

Autor podejmuje nowatorską próbę reinterpretacji twórczości Ireneusza Iredyńskiego. Iredyński - pozostaje pisarzem niedocenianym, nie w pełni pojmowanym. To wielka strata dla historii literatury polskiej - stąd autorska próba przywrócenia literaturze tego wielkiego, choć kontrowersyjnego i niepokornego twórcy. Ze wstępu: W ostatnich dniach lipca 1979 roku w domu Iredyńskiego dzwoni telefon. Pisarz podnosi słuchawkę, po jej odłożeniu powtarza zasłyszaną wiadomość: „Edek powiesił się na jedwabnym sznurze”. Po chwili dodaje: „Skąd ten sk... wziął jedwabny sznur?” . Ta reakcja Iredyńskiego na wiadomość o śmierci Edwarda Stachury referowana jest w wielu źródłach i stała się już częścią legendy, jaką autor Dnia oszusta obrósł jeszcze za życia. Pozostawiając w dalszej perspektywie rozważania nad autentycznością tego wydarzenia, które może przecież stanowić element charakterystycznej dla Iredyńskiego gry ze światem, warto przyjrzeć się pewnym cechom pisarza, które zostają odsłonięte za pośrednictwem słów, które rzekomo wypowiedział. Ważniejsze od śmierci kolegi po piórze staje się rozwikłanie zagadki, jak wszedł w posiadanie jedwabnego sznura, którego użył później w akcie samozagłady. Istotnym staje się ów luksusowy skądinąd towar, który nadaje tej śmierci zupełnie nowy wymiar, który za jednym zamachem wspiera dwie legendy literackiego świata. Śmierci Stachury nadaje mityczny wymiar - oto poeta przeklęty, poeta włóczęga, tramp, który gardził materialnymi dobrami świata, popełnia samobójstwo w warunkach, na które mało kogo byłoby stać. Jednocześnie wysyła sygnał mówiący o tym, że to świat w całym swoim materialnym aspekcie przyłożył rękę do jego śmierci. Jedwabny sznur staje się tego symbolem. Iredyński, jak mało kto wyczulony na symboliczny aspekt rzeczywistości, w mgnieniu oka dostrzega konsekwencje tego działania. Jednocześnie w jego komentarzu daje się wysłyszeć nutę nieskrywanego podziwu, który skupiony zdaje się być nie na samym fakcie zdobycia rzadkiego produktu, ale na sposobie wykorzystanie go właśnie jako symbolu. W opublikowanym w 1961 roku zbiorze Muzyka konkretna znajduje się wiersz, w którym Iredyński wieszczy marny koniec tym, którzy nadmiernie usiłują nadać swojej egzystencji wymiar symboliczny: „Głowę mu ucięto bo chciał być symbolem / nieważne już jakim Tabliczkę wprawiono / w czoło na wieczną tej hańby pamiątkę” . Pesymizm, który wyziera z tego fragmentu, podszyty jest głęboką świadomością mechanizmów funkcjonowania (także w perspektywie relacji z pozostałymi elementami rzeczywistości, jak np. społeczny kontekst) symbolu i zagrożeń, jakie pojawiają się w konsekwencji ich zastosowania. Jednak zdaje się, że Iredyński bez symboli nie chciał (bądź nie mógł) funkcjonować. Już próby kreowania swojej biografii, gra, jaką prowadził ze światem, jest tego najdobitniejszym przykładem. Gra, która odbywała się wszak na płaszczyźnie symbolicznej, zawierała się w słowie, w geście. Przykłady można by mnożyć: Iredyński przedstawia się, używając fikcyjnych nazwisk - jak Kapustko, Kapusto, czy Kapusta - ich brzmienie zależy od źródła, w którym o tym wspomniano. Przyjaciel pisarza, Piotr Müldner-Nieckowski, dopatruje się w tej praktyce przewrotnego sensu: „W gwarze przestępczej wyraz 'kapusta' pochodzi od 'kapuś' - donosiciel, zdrajca, a przecież to właśnie Iredyński przez długie lata był obiektem zdrad i donosów. Kapusie byli w jego najbliższym otoczeniu i zapewne z nich się w ten sposób nabijał” . Możliwe jest jeszcze inne wytłumaczenie podobnej działalności. Iredyński w swojej twórczości demaskował konwencje, które odciskały piętno na ludzkiej indywidualności, uniemożliwiając w pełni autonomiczne funkcjonowanie. Aby uwolnić się z ich rygoru, należało poznać regulujące je zasady. Pisarz odsłaniał takie ich aspekty, które dla zwykłego zjadacza chleba pozostają niezauważone, co czyniło go właściwie kapusiem, donosicielem demaskującym opresyjne reguły konwenansów. Kiedy umiera Ibis, ukochany pies Iredyńskiego, ten stawia mu nagrobek w przydomowym ogrodzie. Kiedy później sprzedaje dom, zobowiązuje nabywcę do zachowania nagrobka w nienaruszonym stanie. Także i to wydarzenie wskazuje na skalę przywiązania pisarza do symboliki.